Folwark wyborczy: świnie już nie ryją, tylko liczą głosy.

Felieton o wyborach prezydenckich 2025 oczami Wilka Fenrira. Analiza populistycznych obietnic, manipulacji sondażami i walki o władzę. Dlaczego „świnie przy korycie” zawsze wygrywają? Jak nie dać się oszukać w politycznej dżungli? Przewodnik dla początkujących, którzy chcą zrozumieć mechanizmy rządzące kampanią.

LEGOWISKOOCZAMI FENRIRA

Wilk Fenrir

5/13/20253 min czytać

Świnie jako symbol władzy – krytyka politycznej chciwości, hipokryzji i moralnego upadku elit rządzących
Świnie jako symbol władzy – krytyka politycznej chciwości, hipokryzji i moralnego upadku elit rządzących

Polityka to łąka, gdzie świnie rządzą baranami.

Od miesięcy Polska żyje kampanią polityczną. Już za chwilę rozpocznie się kolejne rozdanie w tej grze, gdzie świnie przy korycie walczą o prawo do żarcia, a wybory prezydenckie 2025 mają wyłonić nową głowę państwa. Ja, Wilk Fenrir. Mam 32 lata na karku. Niejedne wybory widziałem i dopiero teraz czuję, że wybieranie prezydenta to nie jest zabawa dla naiwnych. Dziś patrzę na to wszystko z wilczym dystansem, bo wiem, że polityka to nie bajka, tylko dżungla, w której każdy chce przeżyć, najlepiej cudzym kosztem.

Kto rzuca kośćmi? Kandydaci i ich świńskie sztuczki.

Polityka to teatr, a aktorzy zmieniają maski szybciej niż influencerzy zdjęcia profilowe. Na arenę wkroczyło trzynastu kandydatów – od „skromnych obrońców tradycji”, przez „rewolucjonistów z Excelami”, aż po tych, którzy rozdają obietnice jak cukierki na Halloween. W tłumie wyraźnie widać trzy typy: liberałowie marzący o „nowej Polsce”, prawicowi kaznodzieje straszący zagładą Zachodu i lewicowi rozdawacze wszystkiego wszystkim.

Każdy z nich przekonuje, że to właśnie on uratuje kraj przed katastrofą. Ich programy? Najczęściej stare pomysły w nowych opakowaniach, podlane sosem emocji, bo liczby i budżet są zbyt nudne, żeby nimi karmić wyborców. Wszyscy grają na emocjach, bo to działa szybciej niż jakiekolwiek argumenty.

Koryto pełne obietnic: Jak karmią wyborców?

Programy wyborcze przypominają menu w fast foodzie – tłuste, słodkie i niezdrowe, ale skutecznie przyciągające tłumy. Kandydaci prześcigają się w obietnicach: tu likwidacja podatków, tam bezpłatne żłobki, jeszcze gdzie indziej wojsko silne jak nigdy. Oczywiście nikt nie tłumaczy, skąd wziąć pieniądze na szkoły, szpitale czy nowe mundury dla armii. Samorządy już teraz ledwo zipią, a żołnierze marzą o nowych butach, nie o nowym sprzęcie.

Te obietnice to przynęta dla naiwnych. Kto się nie połakomi, ten nie zje. Prawdziwa walka toczy się o dostęp do publicznych pieniędzy – tych samych, które „świnie przy korycie” rozdzielają między siebie, zostawiając resztki dla reszty stada.

Sondaże: Świnie wyją, a tłum tańczy.

Co rano media karmią nas nowymi wynikami sondaży. „Kandydat X traci 2%! Kandydat Y dogania lidera!” – te cyferki to współczesne horoskopy. Dziś prowadzi liberał, jutro prawicowy moralista, a pojutrze lewicowy wizjoner. Co to w ogóle znaczy? Sondaże dają złudzenia, bo można nimi manipulować jak plasteliną, jeśli tylko ma się odpowiednie narzędzia: pieniądze, media, znajomości.

Politycy uwielbiają te liczby – straszą nimi, mobilizują, przekonują, że tylko oni mogą pokonać „tego złego”. To ulubione hasło każdego kandydata, które działa jak elektryczny pastuch na wyborców. A tłum? Tańczy, jak mu zagrają.

Debaty? Raczej błoto pełne pułapek.

Debaty polityczne to walka na pozory. Jedni atakują drugich, wyciągają cytaty z kontekstu, puszczają nagrania z telefonów. Gdy gasną reflektory, klepią się po plecach, bo wiedzą, że jutro znów będą musieli grać swoje role. Czy to normalne? W polityce – jak najbardziej.

Debaty coraz częściej przypominają konferencje ze świata freak fightów, tylko że tutaj pay-per-view jest obowiązkowe i płaci za nie całe społeczeństwo. Wilk patrzy na to z boku i widzi, że liczy się nie prawda, a widowisko. Kto głośniej krzyczy, ten ma rację. Kto lepiej gra, ten wygrywa.

Głosowanie: Jak nie dać się upolować?

18 maja 2025 – ta data zdecyduje, kto zasiądzie przy korycie. Ale jak głosować mądrze? Najpierw sprawdź, gdzie jest twój lokal wyborczy. Jeśli wyjechałeś, możesz głosować za granicą albo przez pełnomocnika. Potem porównaj programy – nie wierz w slogany, szukaj konkretów: ile pieniędzy, skąd, na co? Nie daj się zastraszyć – cisza wyborcza to czas, gdy politycy milkną, ale ty masz prawo myśleć samodzielnie.

I jeszcze jedno: wybieranie „mniejszego zła” tylko po to, żeby „ten drugi” nie został prezydentem, to droga donikąd. Jeśli będziemy tak robić zawsze, nigdy nie wyjdziemy z tego błędnego koła. Twój głos to twój pazur – nie oddawaj go tym, którzy traktują cię jak stado baranów.

Po wyborach: Kto zostanie królem koryta?

Przyszły prezydent obieca rewolucję, ale system zostanie ten sam. Uprawnienia głowy państwa od wetowania ustaw po zarządzanie armią to narzędzia, którymi można budować albo niszczyć. Historia pokazuje, że większość „reformatorów” szybko przyzwyczaja się do fotela i bankietów. Świnie przy korycie zmieniają się, ale koryto zawsze wygrywa i zostaje spustoszone jeszcze bardziej niż wcześniej.