Samotne wilki umierają w milczeniu: Zdrowie psychiczne w Polsce, w 2025 roku.
Niektóre wilki giną w ciszy. Nikt nie słyszy wycia. Prawda o zdrowiu psychicznym mężczyzn w Polsce, której boimy się w oczy spojrzeć
LEGOWISKOJASNA I CIEMNA STRONA MARSA
Wilk Fenrir
10/10/202515 min czytać


Dwunastu mężczyzn dziennie. To nie statystyka - to dwanaście imion, dwanaście rodzin zdruzgotanych bólem, dwanaście cichych krzyków, których nikt nie usłyszał, a może i nawet nie chciał słyszeć. W Polsce każdego dnia dwunastu mężczyzn dokonuje samobójstwa, a siedemdziesiąt procent z nich umiera przez powieszenie. To najwyższy wskaźnik tego rodzaju w całej Europie. Nie mówimy tu o abstrakcyjnym kryzysie - mówimy o masowej, milczącej epidemii męskiego cierpienia, która rozgrywa się przed naszymi oczami, podczas gdy my odwracamy wzrok i powtarzamy jak mantrę: "Dasz sobie radę". Światowy Dzień Zdrowia Psychicznego, obchodzony 10 października, powstał w 1992 roku z inicjatywy Światowej Federacji Zdrowia Psychicznego, aby przerwać zmowę milczenia wokół chorób psychicznych. W 2025 roku WHO ustanowiła temat: "Dostęp do usług – zdrowie psychiczne w katastrofach i sytuacjach kryzysowych". Ale prawdziwa katastrofa dzieje się tu, w Polsce, każdego dnia - i nie potrzebujemy trzęsienia ziemi, aby móc mówić o kryzysie humanitarnym.
Ten artykuł nie będzie łagodny. Nie może taki być. Nie ma prawa taki być. Nie ma powodu taki być. Nie będę Cię uspokajał, że "wszystko będzie dobrze". Pokażę Ci brutalną prawdę o zdrowiu psychicznym w Polsce - systemie oraz społeczeństwie, które zawodzą, kulturze, która zabija przez stygmatyzację, i mężczyznach, którzy umierają w samotności, bo nasze społeczeństwo nauczyło ich, że proszenie o pomoc to słabość. Zrozumiesz psychologiczne mechanizmy tego cierpienia, poznasz wilczą metaforę samotności, i - mam nadzieję - zobaczysz, że prawdziwa siła nie leży w izolacji, ale w odwadze, by znaleźć, bądź zbudować swoją watahę.
Wataha, która porzuciła swoich
Polscy mężczyźni giną w tempie, które powinno wywoływać alarm narodowy. Współczynnik samobójstw mężczyzn do kobiet wynosi 7,2:1 - to ponad dwukrotność średniej światowej i ósmy najwyższy wskaźnik na świecie. Między 2000 a 2019 rokiem 97 254 mężczyzn i 16 101 kobiet odebrało sobie życie w Polsce. To nie są liczby - to 113 355 tragedii rodzinnych, 113 355 momentów, w których ktoś zdecydował, że cierpienie jest nie do zniesienia.
W świecie wilków istnieje zjawisko "samotnego wilka" - zwierzęcia, które zostało oddzielone od watahy. Romantyzujemy tę figurę: samotny wilk jako symbol niezależności, siły, indywidualizmu. Ale badania biologów, w tym L. Davida Mecha, który poświęcił 45 lat na badanie wilków, pokazują coś zupełnie innego. Cytując badaczy: "W rzeczywistości niewielu ludzi chciałoby tak żyć - a jak się okazuje, niewielu wilków również. Samotny wilk to wilk, który czegoś szuka, a tym czymś jest inny wilk." Wilki są zwierzętami społecznymi. Wataha to nie hierarchia dominacji, jak błędnie wierzono przez lata na podstawie badań wilków w niewoli - to rodzina, gdzie rodzice prowadzą młode do dorosłości, a każdy członek ma swoją rolę w przetrwaniu grupy.
Samotny wilk w naturze to zwierzę przejściowo oddzielone, szukające partnera, aby stworzyć nową watahę. To stan tymczasowy, konieczny do wzrostu. Ale gdy samotność przedłuża się, wilk cierpi - zmniejsza się skuteczność polowania, wzrasta śmiertelność, pojawiają się objawy przypominające depresję. Bez watahy wzorce mentalne się wypaczają, drobne zmartwienia rosną, a izolacja prowadzi do duchowej śmierci.
Polscy mężczyźni żyją jako samotne wilki - nie z wyboru, ale z przymusu kulturowego. Tylko 27% pacjentów leczonych z powodu depresji to mężczyźni, mimo że mężczyźni umierają samobójczo siedem razy częściej. Kobiety są diagnozowane z depresją niemal trzykrotnie częściej, ale to mężczyźni umierają. Ten paradoks ujawnia fundamentalną prawdę: polscy mężczyźni nie mają pozwolenia na cierpienie. Nauczono ich, że emocje to słabość, że prawdziwy mężczyzna daje sobie radę sam, że płacz jest hańbą. 24% Polaków wciąż wierzy, że "mężczyźnie nie wypada płakać". To nie jest kulturowa ciekawostka - to wyrok śmierci.
Hierarchia drapieżników: Społeczne więzienie, które Nas zjada
W latach 40. XX wieku badacz Rudolph Schenkel obserwował wilki w niewoli w zoo w Bazylei i opisał "hierarchię alfa, beta, omega" - system dominacji oparty na agresji i konkurencji. Przez dziesięciolecia model ten stał się biblią rozumienia wilczej natury. Problem w tym, że badał wilki w niewoli - zwierzęta żyjące w sztucznych, więziennych warunkach, zmuszone do współistnienia z niepokrewnymi osobnikami w ograniczonej przestrzeni. To było jak obserwowanie ludzi w więzieniu i wnioskowanie, że tak wygląda naturalna społeczność ludzka. Czy to nie brzmi Tobie znajomo, jak miejsce do którego idziesz każdego dnia i nazywa się pracą?
L. David Mech spędził 13 lat obserwując dzikie wilki na wyspie Ellesmere i odkrył prawdę: wataha to rodzina. "Alfa" to po prostu rodzic - matka i ojciec, którzy prowadzą swoje potomstwo. Jak ironicznie zauważa Mech: "Jaki byłby sens nazywania ojca człowieka 'samcem alfa'? On jest po prostu ojcem rodziny. I dokładnie tak samo jest z wilkami." W naturze praktycznie nie ma walk o dominację. Jest podział pracy: samica opiekuje się szczeniętami, samiec poluje i dostarcza pożywienie. Jest współpraca, lojalność, miłość.
Ale my, ludzie, wciąż żyjemy według modelu z zoo. Polskie społeczeństwo, szczególnie dla mężczyzn, to arena walki, nie współpracująca wataha. System ekonomiczny, w którym Polska ma najwyższy odsetek pracowników zatrudnionych na niepewnych warunkach w całej Unii Europejskiej, zmusza mężczyzn do nieustannej konkurencji o przetrwanie. Tradycyjna męskość wymaga, by byli żywicielami rodziny - ale system nie daje gwarancji pracy, stabilności, przyszłości. To jak zmuszanie wilka do samotnego polowania na wielką zwierzynę dzień po dniu, wiedząc, że wataha mogłaby to zrobić skutecznie jako grupa.
Badania psychologiczne pokazują, że mężczyźni oceniający swoją sytuację finansową jako "bardzo złą" wykazują najwyższe poziomy depresji. Bezrobocie jest głównym predyktorem depresji i samotności u polskich mężczyzn. To nie przypadek. Gdy nie możesz spełnić społecznych oczekiwań - gdy nie jesteś "wystarczająco dobrym alfa" - doświadczasz nie tylko stresu ekonomicznego, ale egzystencjalnego kryzysu tożsamości. Jesteś omega w oczach społeczeństwa. A omegę trzeba wyrzucić z watahy.
I rzeczywiście, wyrzucamy. 73,8% ekspertów twierdzi, że pracodawcy obawiają się zatrudniać osoby z zaburzeniami psychicznymi. Miejscem pracy - które powinno być współpracującą watahą - staje się głównym źródłem stygmatyzacji osób z problemami ze zdrowiem psychicznym. Pracodawcy i przełożeni są najczęściej źródłem stygmatyzacji, a zaraz za nimi rodzina. Nie ma miejsca, gdzie można się bezpiecznie ukryć. Nawet własna wataha cię odrzuca. Tutaj pozwolę sobie wtrącić pewną kwestię. A mianowicie, nawet mężczyźni mający pracę, która pozwala im na wolność finansową w pewnym momencie staje się pułapką. Wszystko dlatego, że po prostu pieniądze nie mogą oraz nie mają takiej mocy zakryć dziur jak asfalt na drodze. Możesz zarabiać miliony, mieć umowę na czas nieokreślony, a mimo wszystko coś będzie nie tak.
Cena milczenia: Psychologiczne mechanizmy samozniszczenia
Polscy mężczyźni nie szukają pomocy nie dlatego, że nie cierpią - cierpią być może bardziej niż ktokolwiek inny. Badania przesiewowe z 2023 roku pokazują, że 12,5% mężczyzn wykazuje objawy depresji, podczas gdy oficjalna diagnoza dotyczy zaledwie 2,3%. To oznacza masową nierozpoznawalność - trzy czwarte cierpiących mężczyzn pozostaje niewidzialnych dla systemu. Dodatkowo 21,9% mężczyzn demonstruje klinicznie istotne objawy lękowe, a 27,6% doświadcza podrażnienia - alternatywnego męskiego objawu depresji, który tradycyjne narzędzia diagnostyczne często pomijają.
Dlaczego mężczyźni nie szukają pomocy? Bo psychologiczne mechanizmy obronne, które służyły przetrwaniu przez tysiąclecia, teraz ich zabijają.
Oto anatomia męskiego cierpienia:
Aleksytymia i stłumienie emocjonalne:
Kultura polska promuje "twardego faceta" - osobowość, która nie rozpoznaje własnych emocji, nie potrafi ich nazwać, nie wie, jak je wyrazić. To stan nazywany aleksytymią - trudności ze zrozumieniem i wyrażaniem uczuć. Gdy dziecko płacze, słyszy: "chłopcy nie płaczą". Gdy nastolatek doświadcza lęku, słyszy: "weź się w garść". Gdy dorosły mężczyzna czuje rozpacz, nie ma słownika, aby to nazwać. Ma tylko gniew. Podrażnienie to nie wada charakteru - to zamaskowany krzyk o pomoc.
Pułapka alkoholowa:
18,6% polskich mężczyzn nadużywa alkoholu - to najczęstsze zaburzenie psychiczne w Polsce. Alkohol staje się społecznie akceptowalnym sposobem męskiego radzenia sobie - możesz pić z kolegami, nie musisz mówić o uczuciach, możesz na chwilę uciszyć ból. Ale alkohol pogłębia depresję, niszczy związki, zwiększa ryzyko samobójstwa. 20,5% mężczyzn ma zaburzenia związane z alkoholem (wobec 3,4% kobiet). To błędne koło: pijesz, bo cierpisz, a cierpisz bardziej, bo pijesz.
Samotność jako egzekucja:
Badania pokazują, że samotność u mężczyzn jest równoważna paleniu 15 papierosów dziennie pod względem wpływu na zdrowie. Polscy mężczyźni żyją o 8 lat krócej niż kobiety, a samobójstwa to jeden z głównych czynników tej różnicy. Najwyższa samotność występuje u mężczyzn poniżej 30 roku życia. Młodzi mężczyźni są najbardziej izolowani w czasie, gdy najbardziej potrzebują watahy - wsparcia społecznego, mentorów, przyjaciół. Ale nauka bycia samotnym wilkiem zaczyna się wcześnie.
Stygmatyzacja jako bariera nie do przejścia:
WHO potwierdza, że w Polsce 60% pacjentów potrzebujących wsparcia psychicznego nie szuka pomocy z powodu stygmatyzacji - to jeden z najwyższych wskaźników w Europie. Stygmatyzacja działa jak niewidzialny mur. Dominujący sposób myślenia o osobach z zaburzeniami psychicznymi w Polsce to, jak ujmuje ekspert Mateusz Biernat, traktowanie ich jako "zagrożenia, które należy izolować". W tym zakresie opieka psychiatryczna w Polsce nie zmieniła się od 100 lat. Ludzie z diagnozą psychiatryczną nie mogą zawrzeć małżeństwa bez zgody sądu - to prawna dyskryminacja, która wzmacnia przekaz, że choroba psychiczna to życiowa piętno.
System, który zawodzi: Polska opieka zdrowotna jak pustynia
Jeśli męskie cierpienie to pożar, to polski system zdrowia psychicznego to strażacy bez wody. Liczby mówią same za siebie:
9 psychiatrów na 100 tysięcy mieszkańców (powinno być 20 według WHO)
Tylko 3,7% budżetu zdrowia przeznaczane na zdrowie psychiczne (w porównaniu do ~7% w krajach Europy Zachodniej)
18,7 USD na osobę wydawane na zdrowie psychiczne rocznie (w porównaniu do 293,7 USD w krajach EU15 - 15,7 razy mniej)
400 psychiatrów dziecięcych na cały kraj (dla 38 milionów ludzi)
Średni czas oczekiwania: około 50 dni na konsultację psychiatryczną/psychologiczną (a często lata)
W 2022 roku dzieci i młodzież w Polsce próbowały popełnić samobójstwo 2031 razy - to wzrost o 148% od 2020 roku. Polskie dzieci mają jedne z najniższych wskaźników dobrostanu psychicznego w Europie i jedne z najwyższych wskaźników prób samobójczych.
System nie radzi sobie z ochroną najsłabszych.
Więc jak może chronić dorosłych mężczyzn, którzy nauczyli się nie prosić o pomoc?
Prawdziwa tragedia nie leży tylko w brakach kadrowych czy finansowych - leży w modelu opieki. Polska wciąż opiera się na szpitalach psychiatrycznych (5,2 łóżka na 10 tysięcy mieszkańców w szpitalach psychiatrycznych wobec 1,2 w oddziałach psychiatrycznych szpitali ogólnych). To model izolacji, nie integracji. Model stygmatyzacji, nie leczenia. Spędzenie czasu w szpitalu psychiatrycznym sprawia, że jesteś na zawsze naznaczony jako "szalony". 74% osób z diagnozą schizofrenii nie pracuje - system nie pomaga wrócić do społeczeństwa, wypycha na margines.
Pilotażowy program Centrów Zdrowia Psychicznego, wprowadzony w 2018 roku, pokazuje inną drogę - opiekę koordynowaną, opartą na społeczności, bez potrzeby skierowań. 41 centrów objęło 12% populacji dorosłych. Wyniki? 7% wzrost opieki ambulatoryjnej, 26% wzrost poradnictwa psychologicznego, 3% spadek hospitalizacji, praktycznie brak kolejek. Ale to wciąż pilotaż. Wciąż większość Polaków żyje w systemie z ubiegłego stulecia.
Wilk, który gryzie własny ogon: Alkohol i przemoc
W przyrodzie wilk jest drapieżnikiem - poluje, aby przeżyć, zabija sprawnie i bez okrucieństwa. Ale gdy wilka zamknie się w klatce, gdy go się torturuje, może zacząć zachowywać się patologicznie - atakować własną watahę, gryźć własny ogon, wyć z rozpaczy.
Polski mężczyzna zamknięty w klatce niemożliwych oczekiwań, ekonomicznej niepewności i emocjonalnej izolacji często sięga po alkohol - to jedyny społecznie akceptowalny sposób wyrażania bólu. Ale alkohol nie łagodzi - zaostrza. 82,5% podejrzanych o zabójstwo było pod wpływem alkoholu, podobnie jak 64,3% podejrzanych o przemoc fizyczną i 67,5% podejrzanych o gwałt. Znaczna część prób samobójczych również wiąże się z alkoholem.
Nie usprawiedliwiam przemocy - absolutnie nie. Nie ma na to usprawiedliwienia Ale musimy, a wręcz powinniśmy zrozumieć psychologiczny mechanizm: mężczyzna nie może płakać, nie może prosić o pomoc, nie może pokazać słabości. Może pić. A gdy pije, wszystkie stłumione emocje - gniew, rozpacz, wstyd, strach - wybuchają destrukcyjnie. Przemoc wobec innych to często zwrócona na zewnątrz przemoc, którą mężczyzna chciałby skierować przeciwko sobie.
Dwunastu mężczyzn dziennie zwraca tę przemoc ostatecznie na siebie, wybierając śmierć.
To nie jest męska natura. Wilki w naturze nie są okrutne - są lojalne, kochające, opiekuńcze wobec watahy. Wilk-ojciec jest oddanym rodzicem, łagodnym z młodymi, dzielącym się pożywieniem, chroniącym każdego członka rodziny. "Siła watahy to wilk, a siła wilka to wataha" - to interdependencja, nie dominacja. Dopiero gdy wilka zamkniesz w klatce, zmienisz go w potwora.
Cień i światło: Jungowska perspektywa na męskie cierpienie
Carl Jung pisał o wilku jako symbolu Cienia - archetypu reprezentującego nieświadome popędy, stłumione impulsy, nieokiełznane instynkty. Wilk w psychologii jungowskiej to wszystko, co społeczeństwo i Ego tłumią - gniew, seksualność, agresję, dzikość, prawdę. Aby osiągnąć indywiduację - psychologiczną całość - musimy spotkać się z Naszym Cieniem, zmierzyć się z nim, zintegrować go, nie zabijać.
Polscy mężczyźni żyją w społeczeństwie, które wymaga zabicia wewnętrznego wilka. "Nie złość się. Nie płacz. Nie bój się. Nie pragnij. Nie czuj." Ale nie można zabić części siebie bez płacenia straszliwej ceny. Stłumione emocje nie znikają - zamieniają się w objawy somatyczne, depresję, uzależnienia, przemoc lub samobójstwo. Jung ostrzegał, że nieuświadomiony Cień zawsze znajdzie drogę na powierzchnię - zwykle destrukcyjnie.
Alternatywą jest integracja. Spotkanie z wilkiem w sobie - z gniewem, który ma prawo istnieć, ze smutkiem, który potrzebuje być wyrażony, ze strachem, który można nazwać. Zrozumienie, że siła nie polega na zabijaniu emocji, ale na ich kanalizowaniu. Wilk w naturze jest potężny nie dlatego, że tłumi instynkty, ale dlatego, że je wykorzystuje - strategicznie poluje, zaciekle chroni, głęboko kocha.
Droga powrotu do watahy: Jak chronić zdrowie psychiczne
Jeśli jesteś samotnym wilkiem - mężczyzną czytającym te słowa i rozpoznającym w nich własne cierpienie - powiem ci coś brutalnie szczerze: nie jesteś stworzony do samotności. Przekaz "daj sobie radę sam" to kłamstwo, które Cię zabija, a nawet może zabić. Tak samo jak samowystarczalność. Prawdziwa siła nie polega na izolacji, ale na odwadze, by wrócić do watahy, czy nawet by powiedzieć: "Potrzebuję pomocy".
Oto konkretne kroki, które możesz podjąć:
Znajdź swoją watahę.
To nie musi być terapia (choć terapia jest potężnym narzędziem). To może być jeden zaufany przyjaciel, grupa wsparcia, społeczność online, gdzie możesz być autentyczny. Badania pokazują, że samotni mężczyźni mają 8,22 razy wyższe ryzyko samobójstwa niż owdowiali. Pojedyncza, głęboka więź może uratować życie.
Nazwij wilka.
Naucz się rozpoznawać własne emocje. Gdy czujesz podrażnienie, zapytaj: "Co tak naprawdę czuję? Gniew? Smutek? Strach? Wstyd?" Nazywanie emocji zmniejsza ich intensywność - to fakt neurologiczny. Amygdala (centrum lęku) uspokaja się, gdy kora przedczołowa nazywa uczucie.
Odrzuć fałszywe alfa.
Zrozum, że hierarchia "alfa, beta, omega" to model z zoo, nie z natury. Prawdziwi liderzy - jak wilki-rodzice - prowadzą przez opiekę, nie dominację. Prawdziwa męskość to bycie oddanym ojcem, lojalnym przyjacielem, wrażliwym partnerem. Nie wojownikiem walczącym samotnie.
Szukaj profesjonalnej pomocy - to akt odwagi, nie słabości.
W Polsce jest to trudne - wiem. Ale opcje istnieją: infolinia 116 111 (dla młodzieży, ale dorośli też mogą dzwonić), Centra Zdrowia Psychicznego w wybranych regionach, teleporadnictwo psychiatryczne, które wzrosło o 76% podczas pandemii. Jeśli stać cię na terapię prywatną - zainwestuj w Siebie. To nie luksus, to przetrwanie.
Przerwij cykl alkoholowy.
Jeśli pijesz, aby nie czuć, wiesz, że to nie działa. Alkohol pogłębia depresję chemicznie - to nie opinia, to neurobiologia. Szukaj alternatywnych sposobów radzenia sobie: aktywność fizyczna (naturalne antydepresanty - endorfiny), mindfulness, twórcze wyrażanie emocji.
Zaakceptuj, że bycie wilkiem to bycie społecznym.
Wilki nie przetrwają same. Ani ty. Interdependencja to nie słabość - to projekt ewolucyjny, który pozwolił nam przetrwać jako gatunek. Potrzeba innych jest wpisana w twój mózg na poziomie neurologicznym. Walczysz z biologią, gdy próbujesz być samotnym wilkiem na zawsze.
Hasło 2025 roku: Prawo do zdrowia, nie przywilej
Światowa Federacja Zdrowia Psychicznego w 2023 roku ustanowiła hasło: "Zdrowie psychiczne jest powszechnym prawem człowieka" (w 2025 roku temat brzmi: "Dostęp do usług – zdrowie psychiczne w katastrofach i sytuacjach kryzysowych"). To nie jest tylko slogan - to fundamentalna prawda, którą Polska musi zaakceptować.
W maju 2024 roku Światowe Zgromadzenie Zdrowia po raz pierwszy w historii jednogłośnie przyjęło rezolucję wzywającą do integracji wsparcia zdrowia psychicznego w przygotowaniu, reagowaniu i odbudowie po kryzysach. WHO określiło to jako "punkt zwrotny". Ale my, w Polsce, żyjemy w permanentnym kryzysie - ekonomicznym, społecznym, egzystencjalnym - a wsparcie zdrowia psychicznego wciąż jest traktowane jako opcjonalny luksus, nie prawo.
305 milionów ludzi na świecie będzie potrzebowało pomocy humanitarnej w 2025 roku, a jedna na pięć osób w sytuacjach kryzysowych żyje z problemami zdrowia psychicznego. W Polsce każdego dnia 12 mężczyzn umiera w prywatnym kryzysie, którego nikt nie uznaje za sytuację ratunkową. To musi się zmienić. Oby jak najszybciej.
Ostatnie wycie
Stoję przed Tobą nie jako naukowiec chłodno analizujący statystyki, ale jako jeden z przedstawiciel mężczyzn na tej planecie oraz przede wszystkim człowiek, który widzi w liczbach twarze. 97 254 mężczyzn, którzy umarli między 2000 a 2019 rokiem, to nie abstrakcja - to ojcowie, synowie, bracia, przyjaciele. To mężczyźni, którzy pewnego dnia obudzili się i zdecydowali, że życie boli zbyt mocno, aby je kontynuować. A my, jako społeczeństwo, pozwoliliśmy im umrzeć w ciszy, bo nauczyliśmy ich, że ich ból nie zasługuje na głos.
Carl Jung pisał, że wilk symbolizuje wszystko, co stłumione - gniew, który nie ma prawa istnieć, smutek, którego nie wolno wyrażać, strach, którego trzeba się wstydzić. Ale wilk w naturze nie jest potworem. Wilk to oddany rodzic, lojalny partner, inteligentny strateg, zaciekle chroniący swoją watahę. Wilk to my - w naszej pełni, zanim kultura kazała nam odciąć części Siebie.
Światowy Dzień Zdrowia Psychicznego przypomina nam, że każdy człowiek zasługuje na opiekę, wsparcie, leczenie - nie jako przywilej dla słabych, ale jako fundamentalne prawo. Zdrowie psychiczne w Polsce to katastrofa humanitarna, która rozgrywa się na zwolnionym filmie, dzień po dniu, samobójstwo po samobójstwie, podczas gdy my powtarzamy: "Daj sobie radę".
Ale może - tylko może - jeśli zaczniemy mówić brutalnie szczerze, jeśli nazwiemy wilka po imieniu, jeśli wrócimy do modelu watahy zamiast fałszywego alfa, jeśli zrozumiemy, że prawdziwa siła leży w proszeniu o pomoc - może przestaniemy liczyć dwanastu mężczyzn dziennie.
Samotne wilki umierają. Watahy przetrwają.
Jeśli ty lub ktoś, kogo znasz, doświadcza myśli samobójczych: Zadzwoń 116 111 lub 116 123 (całodobowa infolinia). To nie słabość - to pierwszy krok powrotu do watahy.
P.S. Dla tych, którzy zapytają "a co z kobietami?"
Wiem - i to brutalnie dobrze - że zdrowie psychiczne nie ma płci. Kobiety również cierpią. Kobiety również zmagają się z depresją, lękiem, traumą, przemocą. Statystyki pokazują, że kobiety są diagnozowane z depresją trzykrotnie częściej niż mężczyźni. Ich ból jest rzeczywisty, głęboki i zasługuje na każdą formę wsparcia.
Ale piszę ten artykuł z perspektywy mężczyzny, bo to jedyna perspektywa, którą naprawdę znam od środka. Mogę empatyzować z kobiecym cierpieniem, mogę czytać statystyki, mogę słuchać - ale nie mogę powiedzieć, że wiem, co to znaczy być kobietą w Polsce, nosić w sobie kobiecą traumę, żyć w kobiecym ciele w świecie, który często je instrumentalizuje. Pisanie o tym byłoby intelektualną arogancją - próbą zawłaszczenia cudzego doświadczenia.
Dlatego piszę o tym, co znam: o dwunastu mężczyznach dziennie, którzy wieszają się w ciszy. O chłopcach, którym mówiono "nie płacz". O dorosłych mężczyznach, którzy piją, bo to jedyny sposób, jakiego ich nauczono. To nie jest konkurencja cierpienia. To nie jest "kto ma gorzej". To próba nazwania po imieniu epidemii, o której się nie mówi, bo uznaliśmy, że mężczyźni nie zasługują na współczucie.
I tak - uważam, że naszą rolą jako społeczeństwa, ale szczególnie jako mężczyzn, jest chronienie i dbanie o kobiety. Nie z pozycji paternalistycznego "słabe kobietki potrzebują ochrony", ale z pozycji, że w zdrowiej watahy każdy chroni każdego. Samce wilków chronią samice - nie dlatego, że samice są słabe (nie są - samice wilków są zaciekłe i potężne), ale dlatego, że to tak działa współpraca. Rodzice chronią młode. Młode dorastają i chronią rodziców, gdy ci starzeją się. To cykl wzajemności, nie hierarchia.
A jeśli jakaś feministka ma problem z tym, że poświęciłem 3000 słów opisaniu męskiego cierpienia zamiast pisać o uniwersalnym doświadczeniu - pozwól, że zapytam brutalnie szczerze: Czy feminizm to walka o równość, czy o monopol na status ofiary? Bo jeśli to pierwsze - prawdziwy feminizm powinien krzyczeć razem ze mną, że dwunastu mężczyzn dziennie to skandal humanitarny, że toksyczna męskość zabija samych mężczyzn, że patriarchat krzywdzi wszystkie płcie. Powinien walczyć o to, by chłopcy mogli płakać, by ojcowie mogli prosić o pomoc, by mężczyźni mieli dostęp do terapii bez stygmatyzacji.
Ale jeśli ktoś słysząc "12 mężczyzn dziennie popełnia samobójstwo" odpowiada "a co z kobietami?" - to nie jest feminizm. To wojna plemienna. To mentalność więziennej hierarchii z zoo, gdzie każda grupa walczy o status najbardziej uciskanej, bo tylko taka może liczyć na empatię społeczną. To patologia, która zabiła więcej ludzi niż jakikolwiek szczery dialog o cierpieniu.
Prawdziwa wataha nie konkuruje o to, czyj ból jest większy.
Prawdziwa wataha leczy wszystkie rany.
I na tym kończę.
Masz więcej pytań?
Nie wahaj się!
Wyślij swoje pytanie na Instagramie lub na adres:
© 2025. All rights reserved.